Tydzień później siedziałam już z Zaynem w samolocie. Od czasu kłótni nie odzywałam się do dziewczyn ani one do mnie, tak samo Zayn z chłopakami. Brakuje mi ich, ale staram się żyć teraźniejszością i cieszyć się, że mam takiego wspaniałego chłopaka.
Usłyszłam ciche pochrapywanie Malika. Od początku lotu spał na moim ramieniu. Wyglądał tak uroczo.
Zaśmiałam się cicho i pogłaskałam go po włosach. Obudził się.
-Co tam, kotku? - spytał przeciągając się. - Dlaczego nie śpisz?
-Jakoś nie mogę zasnąć. - wzruszyłam ramionami.
-Cały czas się tym przejmujesz, prawda? - westchnął.
-Przepraszam. Ja...po prostu mam trochę wyrzuty sumienia. - spuściłam wzrok.
-Będzie dobrze, kochanie. Może kiedyś zrozumieją. - pocieszał mnie głaszcząc po policzku.
-Nawet jeśli, to nigdy nam nie wybaczą. - mruknęłam smutno. Oparłam głowę o jego ramię.
-Jak chcesz, to możesz zrezygnować.
-Nie, nie chcę, tylko źle się czuję z tym, że ich zraniłam.
-Nie zamartwiaj się już. - pocałował mnie w czubek głowy.
***
-Daleko jeszcze? - spytałam, będąc kierowana przez Mulata, ponieważ miałam czarną opaskę na oczach.
-Możesz zdjąć. - oznajmił puszczając mnie. Zdjęłam szybko materiał z oczu i ujrzałam przed sobą
piękny dom.
-Jest piękny. - szepnęłam, uśmiechając się. Poczułam jego dłonie oplatające moją talię.
-I jest tylko nasz. - odszepnął, a następnie musnął mój kark. Zachichotałam cicho odawracając się do niego. - Chodź obejrzymy cały w środku. - pociągnął mnie do drzwi. Otworzył je i gestem ręki zaprosił do środka. Było pięknie, jeszcze lepiej niż sobie wyobrażałam. Z racji tego, że mieliśmy inne upodobania co do wystroju, było trochę ze stylu Zayna i mojego, a razem stworzyły przytulny nastrój.
-Zayneee, tu jest wspaniale, dziękuję. - splotłam dłonie na jego karku i pocałowałam go czule. Odwzajemnił pocałunek.
-Kocham cię. - szepnął w moje usta.
-Ja ciebie też. - pogłaskałam go po policzku. Cmoknęłam go jeszcze raz, a następnie wtuliłam w jego klatke piersiową.
-Głodna? - zapytał, pocierając ręką moje plecy.
-Trochę. - oderwałam się od niego.
-Idź się odświeżyć, a ja zrobię coś do jedzenia.
-Ty będziesz gotować? - zaśmiałam się.
-Nie wierzysz w moje zdolności? - udał oburzonego. Parsknęłam śmiechem, ale nic nie odpowiedziałam, tylko skierowałam się na górę. Po chwili poszukiwań odnalazłam wielką sypialnie. Również była pięknie urządzona.
Wyjęłam z walizki
ubrania i poszłam do łazienki się przebrać. Po chwili wyszłam z niej przebrana i skierowałam się na dół do kuchni, skąd można było wyczuć piękne zapachy.
-Mmm... Co tak ładnie pachnie? - spytałam, podchodząc do mojego kucharza.
-Kurczak. - powiedział, szczerząc się.
-No to jemy! - zaśmiałam się.
***
Dzwonek telefonu. Mojego telefonu. Wstałam z kanapy, na której zasnęłam z Zaynem, gdy zjedliśmy zrobiony przez niego obiad. Wzięłam telefon, na którym wyświetlał się napis Jesminda. Były dwie opcje - odebrać lub nie. Zdecydowałam, że odbiorę.
-Halo? - mruknęłam sennie to telefonu.
-Hej, Perrie. Tu Jesy. Przepraszam, że już dzisiaj dzwonię, ale chciałam po prostu spytać, czy dolecieliście bezproblemowo...? - usłyszałam głos Nelson. Ona zawsze najbardziej martwiła się o wszystkich, za co byłam jej bardzo wdzięczna i nie tylko ja.
-Tak. Cali i zdrowi dolecieliśmy. Jesteśmy już w domu. Zayn właśnie śpi. - zaśmiałam się cicho.
-To fajnie... - słychać było, że nie jest jej łatwo ze mną rozmawiać. Dla mnie też nie było to łatwe, tęskniłam za dziewczynami.
-A... Jak Jade i Leigh?
-Pół godziny po tym spotkaniu Sam zadzwonił do nas i poprosił, żebyśmy przyjechały, bo Jade zamknęła się w łazience i nie chce wyjść. Przyjechałyśmy i po długich proźbach otworzyła drzwi. Ale teraz nie chce nic jeść, siedzi w pokoju z butelką wody i gapi się w sufit. Próbowałyśmy z nią porozmawiać, ale ona nic nie mówi. - wyjaśniła smutnym głosem. Nie mogłam uwierzyć, że moja Cutie Mix przeze mnie tak się zachowuje. Czułam się taka winna temu wszystkiemu. Byłam winna.
-Jess, ja... Nie mogę uwierzyć, że aż tak zraniłam Jadey. Wiedziałam, że jest wrażliwa, ale nie myślałam, że aż tak. - wyszłam na taras.
-My też byłyśmy zdziwione... Wiesz, Pezz nie chcę cię bardziej przygnębiać, ale Jade powiedziała tylko "obiecała mi, że będziemy przyjaciółkami już na zawsze". Zorientowałyśmy się, że mówiła o tobie.
-Tak. Mówiła o mnie. Kiedyś jej to obiecałam. I nie dotrzymałam słowa. Okłamałam ją. - kiedy to mówiłam po moich policzkach poleciało kilka łez.
-Niestety, ale to prawda. - szepnęła.
-Muszę, kończyć, Jesy. Chcę sobie wszystko przemyśleć. - odparłam, wycierając łzy.
-Dobrze... Dzwoń, kiedy chcesz. Pa.
-Ok, pa. - rozłączyłam się.
Po głowie krążył mi tylko obraz wychudzonej, zrozpaczonej Jade. Czułam się tak podle. Kochałam Zayna, ale nie mogłam normalnie funkcjonować wiedząc, że moja mała, bezbronna Jadey nic nie je, z nikim nie rozmawia. A wszystko przeze mnie.
Usiadłam na hamaku i zaciągnęłam się świeżym powietrzem.
-Nad czym tak rozmyślasz? - usłyszałam za sobą jego głos. Podniosłam na niego wzrok. Stał oparty o framugę drzwi.
-Nad niczym. Po prostu wyszłam, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. - wytłumaczyłam.
-Płakałaś? - zapytał po chwili.
-Nie. - odpowiedziałam szybko. Za szybko.
Podszedł do mnie, usiadł obok i powiedział:
-Perrie, znam cię zbyt dobrze, żeby ci w to uwierzyć. Co się dzieje?
-Rozmawiałam z Jesy. - mruknęłam.
-Co mówiła?
-Pytała, czy dolecieliśmy. Ale nie o to jej głównie chodziło. - mówiąc to spuściłam wzrok.
-Pezz, powiedz o co chodzi. - pogłaskał mnie po plecach.
-Powiedziała, że Jade jest w kiepskim stanie. Nic nie je, nie odzywa się. Siedzi tylko w pokoju i patrzy w sufit. Powiedziała tylko o tym, że obiecałam jej, że już zawsze będziemy przyjaciółkami. Zawiodłam ją. - głos mi się załamywał.
-Nie płacz, mała. - objął mnie ramieniem. Zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno dobrze zrobiłam, wyjeżdżając.
-Zayn, a może niepotrzebnie wyjeżdżaliśmy. - odważyłam się spojrzeć na niego.
-Co? Jak to? Przecież zrobiliśmy to, żebyśmy mogli być szczęśliwi. - był bardzo zdezorientowany. Niestety, po chwili zobaczyłam, że zaczyna się denerwować.
-Myślę po prostu, że nie przemyśleliśmy tego. Przecież to była ucieczka od problemu. Zamiast się z tym zmierzyć i spróbować żyć wśród innych uciekliśmy. - mówiłam, uświadamiając sobie, że wyjazd tu nie był dobrym pomysłem.
-Czyli chcesz wrócić?
_______________________________________________________________________________
Od czego zacząć... Może od tego, BARDZO PRZEPRASZAM :( Musieliście tak długo czekać na ten rozdział, a i tak go zwaliłam. Szczerze, to nie napisałam go, bo mam wenę czy ochotę, tylko dlatego, że głupi mi, że musicie tyle czekać. A poza tym dochodzimy do końca Case Closed, więc nie chcę tego przedłużać.
Mimo to, że rozdział jest fatalny, to liczę na wasze szczerze opinie :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Nie daję szantażu, bo musieliście tyle czekać.
To chyba wszystko :)
Do następnego rozdziału! xx
/Hope.
PS. Sorry, za błędy, ale jestem chora i przyznam, że nie chce mi się sprawdzać.