Chwila ciszy... Niespodziewanie wszyscy zaczęli się śmiać. Nie wiedziałam, co ich aż tak bawi.
-Skończyliście? - spytałam po chwili.
-Taa... Już. - odpowiedział Harry, nadal powstrzymując śmiech.
-Czego rżycie? - zapytał Zayn.
-A to, to nie był żart? - zdziwiła się Leigh.
-Ale z czym? - niecierpliwiłam się.
-No, z tym, że ugotujecie nam obiad.
-Oczywiście, że nie! A dlaczego mielibyśmy żartować? - oburzył się Malik.
-Niech pomyślę... - Jade udała zamyśloną, a po chwili kontynuowała: - Zerrie + gotowanie = BUM, BUM, BUM! Wielki wybuch! - tak gestykulowała rękami, że aż wygestykulowała Samowi cios prosto w nos.
-Ała! - chłopak złapał się za obolałe miejsce.
-O jejku! Kochanie, przepraszam! To było niechcący! - tłumaczyła dziewczyna.
-Spokojnie, nic się nie stało. Lecz muszę ci przyznać, że nie jesteś taka słaba, jak myślałem. - zaśmiał się chłopak.
-Co?! Ja słaba?! Myślisz, że tylko faceci umieją dobrze przywalić?! Ale z Ciebie szowinista! - udała obrażoną. Sam pocałował ją w policzek, na co dziewczyna się rozpromieniła i przytuliła do ukochanego.
-I AM JAM SHIPPER - wyszczerzyłam się. - No, ale wracając do tego obiadu... Nieprawda! Ja i Zayn jesteśmy świetni w kuchni. - próbowałam ich przekonać.
-A już w szczególności Zayn. - mruknął Liam.
-Cicho bądź. Oj, prosimy! Tylko ten jeden jedyny raz! - zrobiłam minkę typu "zbity psiaczek". Mulat zrobił to samo.
-Dobra, jak chcą niech gotują. - westchnęła El.
-Dzięki. - wysłałam jej całusa w powietrzu.
-Nie zawiedziecie się na nas. - zapewniał Malik.
-No dobra, a teraz więcej gotowania, mnie gadania! - podsumował Nialler. Przewróciłam teatralnie oczami i gestem ręki wygoniłam wszystkich z kuchni. Oczywiście, z wyjątkiem Zayna.
-To co gotujemy? - zapytała Mulata.
-Może coś upieczemy? - zaproponował.
-No dobra, ale nadal pozostaje pytanie: co?
-Pizze?
-Zgoda. - uśmiechnęłam się i wyjęłam z szafek wszystkie składniki. Zaczęliśmy od ciasta. Zayn miał rozłupać i wlać jajka, a ja miałam wsypać mąkę.
Kiedy w misce były już jajka, ja wsypałam mąkę, ale odkładając ją, zrobiłam zbyt zamaszysty ruch i połowa zawartości torebki wylądowała na brunecie.
-Ups! Przepraszam, to było niechcący. - mruknęłam rozbawiona. Chciałam pomóc mu się wytrzeć, ale Mulat wziął garstkę białego prochu i sypnął mi nią na twarz.
-Ups! Niechcący. - powiedział sarkastycznie, lecz ze śmiechem naśladując mój dziewczęcy głos. Zaczęła się wojna na mąkę. Śmialiśmy się, jak opętani.
W pewnym momencie przyszedł mi do głowy pewien złośliwy plan. Wzięłam opakowanie z mąką i wszystko co z niej zostało, wysypałam na głowę chłopaka. Wyglądał wręcz komicznie. Zginałam się w pół z bólu brzucha, który powodował ciągły śmiech.
Niespodziewanie Malik złapał mnie w pasie i zaczął kręcić wokół własnej osi.
-Zayn, puść mnie! - krzyczałam, nadal się śmiejąc, na co mi zawtórował. Nie reagował na moje proźby.
-I jak wam idzie? - usłyszeliśmy głos dobiegający ze strony wejścia do kuchni, okazało się, że to Harry.
-Świetnie! Nie widzisz? - Zayn udawał zdziwionego.
-Niall! Nici z obiadu! - wydarł się Loczek. Jak torpeda do pomieszczenia wpadł Horan i od razu krzyknął:
-Dlaczego?!
-Spójrz na nich. - odpowiedział Hazza. Nialler przyjrzał nam się uważnie, po czym stwierdził:
-Ja nadal nie wiem dlaczego.
-Z kim ja żyję. - mruknął Styles i walnął się otwartą dłonią w czoło.
-Aaa... Już wiem o co Ci chodzi! Zerrie wykorzystali całą mąkę na bitwę. - powiedział dumny blondyn. - Ale z obiadu nie zrezygnuję! Mogę zamówić pizzę? - tym razem zwrócił się do nas.
-Jasne. - uśmiechnęłam się. Dziewiętnastolatek wyjął z tylnej kieszeni spodni swojego iPhona, wykręcił numer, jak mniemam do pizzeri i wyszedł, przykładając telefon do ucha.
-Kocham go, ale czasami jest strasznie nie kumaty. - westchnął Harry. - Ej... posprzątajcie to. - wskazał na bałagan.
-Właśnie, Pezz, posprzątaj to. - przytaknął Zayn.
-Co? A dlaczego ja? - zmarszczyłam czoło.
-Bo to ty zaczęłaś ta bitwę. - powiedział.
-Nieprawda! Ja zrobiłam to przez przypadek, a ty specjalnie. - broniłam się.
-Czyli wychodzi na to, że oboje musicie to posprzątać. - wtrącił Hazz i wyszedł. Mruknęliśmy coś cicho niezadowoleni i zabraliśmy się do sprzątania.
Kiedy skończyliśmy udałam się na górę, z zamiarem wykąpania się. Przechodząc obok gościnnego pokoju usłyszałam szepty.
-Musi jej to powiedzieć! - od razu można było stwierdzić, że ten głos należy do kobiety.
-Wiem, ale on nie wie, jak ma to zrobić. - natomiast ten należał do mężczyzny.
-W ogóle, to powinniście coś z tym zrobić! Przecież on w końcu się wykończy! Lub ona, kiedy się dowie! - podeszłam po cichu do drzwi i uchyliłam je lekko. Okazało się, że w pokoju znajdowali się Danielle i Liam.
O czym oni gadają? - pomyślałam. Postanowiłam jeszcze chwilę podsłuchać. Wiem, że to niekulturalne, ale coś czułam, że mówią o kimś kogo znam.
-Ale to nie takie łatwe! - mówił brunet.
-Co z tego?! Chcesz, żeby zaćpał się na śmierć?! - dziewczyna nie mogła opanować swojej złości.
-Cii... - Payne przyłożył wskazujący palec do ust, słysząc, że jego dziewczyna podnosi głos, co jak sadzę nie było dla nich korzystne. - Obiecuję, że z nim pogadam i spróbuję mu przemówić do rozsądku. - oznajmił chłopak, po czym pocałował w policzek.
-Chodź zobaczyć co z tym obiadem. - zaśmiała się, już spokojna Dan. Słysząc to pobiegłam do sypialni.
Wychyliłam głowę zza drzwi, aby sprawdzić, czy mnie nie widzieli. Na szczęście okazało się, że nie.
Zamknęłam z ulgą drzwi. Wyjęłam z szafki czyste ciuchy i skierowałam się do łazienki. Podczas prysznica dużo myślałam nad tą rozmową Lanielle. Może wydać się to dziwne, ale przejęłam się tym, ponieważ wydawało mi się, że rozmawiają o kimś kogo znam. Bo niby o kim mogą gadać mówiąc "powinniście"? Niestety, coraz bardziej wydawało mi się, że mówili o Zaynie i o mnie. Te narkotyki...
Pezz, ogarnij się! Jak możesz myśleć tak o sowim chłopaku?! - skarcił mnie ten irytujący głosik w mojej głowie.
Wyszłam z kabiny prysznicowej cała zamyślona. Ubrałam się w naszykowane ubrania (
http://celebstyle.org/wp-content/uploads/2012/09/perrie-edwards-shopping-zayn.png) i wyszłam z parującego pomieszczenia.
-Muszę pogadać z Danielle. - mruknęłam sama do siebie, schodząc po schodach.
-No nareszcie jesteś! - uśmiechnęła się Eleanor, co odwzajemniłam. Pizza leżała już na stole. Wszyscy zabraliśmy się za jedzenie.
-My będziemy się już zbierać. - oznajmiła Jade, łapiąc Sama za rękę.
-My też. - powiedział Louis i razem z El udali się w stronę wyjścia.
-Dzięki, że przyszliście. - pocałowałam wszystkich w policzek i pomachałam na pożegnanie.
-Ja też już muszę iść, kochana. Dzięki za zaproszenie. Później zadzwonię. Pa, Perrie! Pa, Zayn! - pożegnała się Jesy.
Chwilę później ulotniła się też Leigh i Jordan. Zostali tylko Nialler i Harry oraz Liam i Danielle. Miałam okazję z nią pogadać sam na sam.
-To my idziemy sobie pogadać, a wy róbcie co chcecie. - zakomunikowałam, ciągnąc lokatą na górę.
Kiedy byłyśmy już w sypialni mojej i Zayna, zaczęłam:
-Dan, muszę się o coś spytać i do czego przyznać.
-Wal śmiało!
-Po pierwsze podsłuchałam twoją rozmowę z Liamem, a po drugie o kim gadaliście? - spytałam zawstydzona. - Przepraszam, że pytam, ale wydaję mi się, że chodziło o kogoś mi znajomego. - dodałam. Dziewczyna długo zastanawiała się nad odpowiedzią, ale w końcu odpowiedziała:
-Perrie, dowiesz się we właściwym czasie i od właściwej osoby. Proszę, nie pytaj mnie o to więcej. Pójdę po coś do picia. - zmieniła szybko temat, a już po chwili była za drzwiami.
-Dlaczego nikt nie chce mi odpowiedzieć?! - mruknęłam niezadowolona.
__________________________________________________________________________
Jest! Strasznie długo pisałam ten rozdział. Wiem, że nudny, ale w następnym akcja zacznie się rozkręcać, wiec cierpliwości ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
7 komentarzy - nowy rozdział.
Mam do was pytanie, ale to już napiszę w osobnej notce.
Najpóźniej nowy rozdział pojawi się w poniedziałek.
Do następnej notki! xx
/Hope
PS. Nie sprawdziłam tego rozdziału, ale chyba nie ma dużo błędów, lecz jeśli są, to przepraszam.